piątek, maja 11

Wprowadzenie


 ***

Musiałam zostać na dodatkowym kółku z fizyki. Nauczycielka zażądała dodatkowej pracy, którą wykonać mam sama. Nienawidziłam nigdy łączyć życia normalnej nastolatki, z życiem niebiańskim. Gdyby ta nauczycielka wiedziała jakie mam problemy, 
nie zakrzątała by mi tym głowy. 
Wkrótce miałam ważne spotkanie z Diremorem, strasznym, potężnym władcą jednego królestwa niebiańskiego. Jako nowy członek tego świata  mam pewne obowiązki.
To wszystko co ostatnio działo się w moim życiu jest sprawką pewnego młodzieńca, który wciągnął mnie w wir niebiańskiej magii i odkrył tajemnice Diremora, 
który chciał zachować ją wyłącznie dla siebie, na wieki.

Tajemnica Diremora nie była zbyt skomplikowana, jednak trudno było ją rozgryść. Ten młodzieniec nazywał się Jayden. Miał sto siedemdziesiąt osiem centymetrów wzrostu 
i piękne niebieskie oczy. 
W łaski Diremona wkradł się podstępem. Udał siostrzeńca jego starego znajomego i zaprzyjaźnił się z królem zła. On za to zdradził mu, że
nie jaka Abbie, blondynka o wzroście metr siedemdziesiąt trzy centymetry z szaro-zielonymi oczami, żyjąca w świecie ludzkim jest zaginioną wnuczką Menteusza. Tą dziewczyną okazałam się ja. 
Odszukał mnie i tak się tu znalazłam.

***

Aby przejść do świata niebiańskiego trzeba było pójść w specjalne miejsce, zwane mglistą windom. Aby w ogóle można było ją zobaczyć trzeba było wypowiedzieć specjalne zaklęcie. Miałam je zawsze zapisane na ręce. Wyglądał jak tatuaż, każdy na Ziemi pytał się co on znaczy, więc tłumaczyłam im, że jest to moje motto w języku starożytnych ludzi ;
' Zawsze możesz być wygranym, nawet na przegranej pozycji '
Udałam się tam dzisiaj. Rodzicom mówiłam, że nocuję u koleżanki. Moi rodzice w ogóle nie wiedzieli o istnieniu tego świata, właśnie dzisiaj miałam dosyć okłamywania rodziców i postanowiłam zażądać wyjaśnienia od dziadka. Poszłam w to miejsce, wypowiedziałam zaklęcie i winda się ukazała. Wybrałam odpowiedni numer '9902556' który chronił świat niebios przed demonami i wrogami zesłanymi na ziemię. 
Znalazłam się już na drodze do pałacu mojego dziadka. Menteusz był niezłą szychą. A tak na prawdę panem całych niebios, oprócz niezależnej Mormendi, którą władał Diremor. Całe niebiosa były piękną zieloną krainą. Porośnięte były puszczami, lasami i błękitnymi liliami. Do pałacu szło się koło wielkich pagórków porośniętych jedynie młodą jasnozieloną trawą, na których niebioszczanie organizowali pikniki. Z prawej strony był wielki błękitny staw, z purpurowymi konwaliami porośniętymi dookoła wody i tego samego koloru liliami. 
Już byłam przed wejściem do pałacu, gdy nagle na białym rumaku podjechał Jayden. Zatrzymał się, spojrzał na mnie i powiedział:
- To ty nic nie wiesz?
To zdanie zabrzmiało dziwnie. Nie byłam tutaj całe dwa tygodnie i miałam być na bieżąco? Spojrzałam się na niego niezrozumiałym wzrokiem:
- Jayden, byłam dwa tygodnie u rodziców. Nie mam pojęcia co tu się działo i co masz na myśli.
Zauważyłam zdziwienie i lęk na jego twarzy. On jednak milczał. 
- Jayden, wytłumaczysz mi co się stało podczas mojej nieobecności?
On nadal milczał, gdy chciałam się ruszyć, spojrzał na mnie i powiedział denerwującym tonem:
- U rodziców? To nie możliwe. Twoi rodzice przyjechali do nas dwa dni temu. Przed chwilą zabrali króla na przejażdżkę po Niebiosach.
Stanęłam jak słup soli przed rumakiem Jaydena. Wszystko sobie przetwarzałam i zrozumiałam, dlaczego rodzice.. przybrani rodzice nic nie wiedzą o tym świecie. Byłam niezwykle zaskoczona i zdenerwowana na dziadka. Nie miałam pojęcia, że żyłam z ludźmi nie spokrewnionymi w żadnym stopniu ze mną.
- Abbie? Abbie?
Usłyszałam swoje imię i po chwili odwróciłam się. Ujrzałam zbliżającego się do mnie mojego dziadka z dwoma nieznajomymi ludźmi. Jayden zsiadł z konia i złapał mnie za rękę. Poczułam się bezpieczna.
Jayden odgarnął mi delikatne włosy z ucha i wyszeptał:
- Proszę Cię, nie krzycz na nich. Najpierw porozmawiaj z dziadkiem. 
Rozumiemy się?
Oczywiście kiwnęłam głową, nie chciałam robić mu przykrości. Podniósł głowę, uścisnął mi mocnej rękę, spojrzał na mnie i uśmiechnął się szczerze. Jayden słynął z niezwykłej cierpliwości i wielkiej inteligencji. Był mądrym dziewiętnastoletnim chłopakiem z niezłym poczuciem humoru. Osoba tak inteligentna wydawałaby się poważna, jednak on jest odwrotnością tego stereotypu. Jayden uważał mnie za młodszą siostrzyczkę, która ma zaledwie, jeszcze nie skończone szesnaście lat i która jest amatorką we władaniu czarami. 
Jednak za tą opiekuńczość tak bardzo go polubiłam. Jayden miał dziewczynę Haris. Była ona czarnowłosą miłośniczką romansów. Czytała je dniami i nocami, z tego powodu miała mało czasu dla swojego wybranka. Oczy miała czarne jak węgiel a włosy długie, wijące się jak rzeka. Oczarowało go to, że miała najpiękniejszy głos w całych niebiosach, piękniejszy od syreny. 
Dziadek z 'rodzicami' byli co raz bliżej, a ja chciałam jak najszybciej uciec stamtąd. Bałam się tego spotkania. O czym miała bym z nimi rozmawiać? W ogóle ich nie znam? Nie mam o nich bladego pojęcia, co lubią, czego słuchają, co czytają.. 
Dziadek podszedł do mnie i przytulił na powitanie:
- Abbie, całe dwa tygodnie bez Ciebie to jak wieczność, moja księżniczko.
Dziadek tak bardzo stęskniony po piętnastu latach rozłąki zawsze witał mnie z takim ciepłem, każdego poranka. 
- Jayden już Ci pewnie wszystko powiedział.
Wszystko? Co znaczy wszystko? 
- Dziadku, nie wiem co masz na myśli.
Wolałam usłyszeć to z ust dziadka. Niech powie całą prawdę. Dziadek spojrzał się na Jaydena ze zdziwioną miną. Jayden tylko poświadczył kiwnięciem głowy, że mam rację. Spojrzałam na dwie osoby z tyłu. Mężczyzna miał grube długie brązowe włosy związane w kitkę. Był ubrany  w staroniebiański strój, jeszcze sprzed piętnastu lat. Natomiast kobieta była wysoką blondynką o brązowych oczach i dość dużych wargach. Włosy miała ścięte do ramion i po wywijane jak by nie czesała ich z miesiąc. Dziadek wyszeptał:
- Jayden, zaprowadź Mikę i Flososa do pałacu. Najlepiej do jadalni dla gości. Poproś kucharki o przygotowanie kolacji dla czterech osób.
Jayden puścił moją dłoń, spojrzał się wymownie na mnie, co znaczyło abym była spokojna i podszedł do nich. Po chwili zaprowadził ich do pałacu. Wiedziałam, że dziadek ma mi coś ważnego do powiedzenia, o czym nie zdążył powiedzieć mi Jayden. Pierwsza ze zdenerwowaniem na twarzy powiedziałam:
-Co to ma wszystko znaczyć? 
- Kochanie, chodźmy do salonu. Wszystko Ci wytłumaczę. 

***


1 komentarz:

  1. Fajny wstęp :)
    Będę czytała ;D
    Zapraszam do mnie http://my-whole-fashion.blogspot.com/ ;*

    OdpowiedzUsuń