***
Czekała mnie poważna rozmowa z władcą pragnącego mojej śmierci.
Musiałam się z nim spotkać. Dla dobra całego królestwa. Dziadek powiedział mi całą prawdę. Dowiedziałam się, że moja matka była wielkim zagrożeniem dla Piry. Dlatego władcy Mormendi chcieli się mnie pozbyć. Wciąż do końca nie wiem dlaczego. Wiem jednak, że moja matka poświęciła dla mnie swoje całe życie. Traci siły, duszę, moc. I to wszystko dla takiej małej dziewczynki? Musiałam być dla niej ogromnie ważna.. Dlaczego nie poznała mnie przed pałacem? Wychowywała mnie dwa lata, najważniejsze dwa lata w moim życiu. Na widok jej nic nie poczułam, żadnej tęsknoty, miłości.. wciąż nie wiem dlaczego.
Szłam przed siebie, nie zważając czy idę w dobrą stronę. Nagle dosłownie kilka metrów przede mną przeleciało coś, czego nie potrafię wytłumaczyć. Było podobne do karety ziemskiej, ale co to było takiego? Zrobiłam ze strachem kolejny krok i przede mną zatrzymała się ta kareta. Otworzono drzwi.. więc wsiadłam. Zapytałam się uprzejmie:
- Dzień dobry, jeżeli mogę wiedzieć to co to takiego?
Może to pytanie nie było odpowiednie, ale co miałam innego zrobić. Po kilku sekundach kierowca odwrócił się i zaśmiał:
- Witaj młoda damo. Widocznie nie jesteś stąd. Skąd pochodzisz?
Nie spodobał mi się jego uśmiech, jednak był nieziemsko przystojny. On też wyglądał jak by nie był stąd. Miał Granatowo niebieskie włosy i czarne jak smoła oczy. Nie widziałam tutaj nikogo podobnego:
- Zgadza się, pochodzę..
- Zgadza się, pochodzę..
W tym momencie ugryzłam się w język. Jayden tłumaczył mi, że niebioszczanie mogą źle zareagować gdy dowiedzą się, że pochodzę z Ziemskiej planety. Zauważyłam zdziwienie i zdenerwowanie na twarzy tego młodego kierowcy. Domyślił się, że coś kręcę? Zresztą:
- Czy to ważne?
Odpowiedziałam bez chwili namysłu. Bałam się, że wyrzuci mnie z tej śmiesznej taksówki. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Masz rację, nie jest ważne. W końcu jestem tu tylko od kierowania mikrówką.
- Przepraszam, to nazywa się mikrówka? Mi wygląda na taksówkę.
Zaśmiałam się, ale po chwili dotarło do mnie co powiedziałam. Zdradziłam swoje pochodzenie.. ehh jestem głupia:
- Ziemia, planeta ziemia. teraz już wszystko wiem.
Zaśmiał się. Wydał mi się sympatyczny. Jednak Jayden mylił się. Muszę chyba zapomnieć o jego radach. Mówił zawsze, że kierowcy taksówek wyglądają przeważnie tak samo. Czarnowłosi o dużych brwiach. On w ogóle mi się nie nadawał na ' taksówkarza '. Co się będę martwić:
- Wie pan.. mam małą prośbę, bardzo ważną.
Uśmiechnął się ponownie i dodał:
- Ja pan? Mów mi Pluton. W końcu między nami jest nie wielka różnica wieku.
- Racja.. jestem Abbie.
Podałam mu rękę. Z uprzejmości. On również uścisnął mi dłoń. Był niezwykle silny, od razu go polubiłam:
- Słucham twojej prośby Abbie.
- Więc.. jak Ci to powiedzieć. Chciałabym dotrzeć do gór Nadziei. dasz radę?
Uśmiechnął się trochę zdziwiony:
- Do morza Nieszczęść? To szmat drogi, bardzo trudnej.
- Sporo zapłacę.
Zapomniałam, że tutaj nie ma pieniędzy. Po prostu chyba za bardzo jestem oszołomiona jego wyglądem:
- przepraszam, przepraszam. Jestem rozkojarzona.
Spuściłam głowę ze wstydu. On odwrócił się i odpalił taksówkę, znaczy mikrówkę. Ruszyliśmy w trasę. Zapadła cisza a ja obserwowałam z zachwytem krajobrazy Niebios. Wszędzie dokoła było tak pięknie, że żałowałam, że mikrówka jedzie tak szybko. Z prawej strony ciągnął się wysoki zielony las z przebłyskiem czerwieni i błękitu. Był pełen bujnej roślinności, szczególnie dominowały tam tulipany czerwone i bez o kolorze niebieskim. Cały obszar porastały wielkie zielone drzewa podobne do brzozy jednak pnie były całe koloru białego. Ze środka lasu dochodziły przepiękne śpiewy syren. Dziadek opowiadał mi, że w głębi znajduję się wielkie jezioro pełne syren i żółtych lili. Musiało być tam pięknie. Plutan zapytał mnie się po chwili:
- Na co tak spoglądasz?
- Zachwycam się okolicą. Ten las jest przepiękny, a te góry po lewo, porośnięte śmiesznymi krzewami o pomarańczowych listkach.. po prostu cudo. Zakochałam się.
Uśmiechnęłam się do niego. On odwzajemnił uśmiech i powiedział:
- To nic w porównaniu do morza nieszczęść.
Uśmiechnął się do mnie z rozmarzoną miną i dodał:
- Muszę ci powiedzieć, że trudno jest je rozpoznać. Na granicy niebiańskich królestw znajduję się góry Nadziei oraz trzy wielkie jeziora. Jedno jest właśnie nim. Każde jest tak podobne, że trudno je rozróżnić. Wiesz jak przechodzi się przez granicę?
Nie miałam pojęcia. Zrobiłam krzywą minę. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się i dodał:
- Wszystko rozumiem. Mogę Ci opowiedzieć?
- Tak, bardzo proszę!
Uradowana od razu się zgodziłam:
- Słuchaj Abbie, aby przedostać się na przykład do Mormendi, musisz odnaleźć Morze Nieszczęść. Aby je rozpoznać musisz znać odpowiednie zaklęcie.
Właśnie w tym momencie przypomniała mi się lekcja z Jaydenem, który tłumaczył mi to zaklęcie, niestety nie mogłam sobie go przypomnieć, lecz nie chciałam Plutonowi przerywać. Dziwne imię, prawda? Pluton mówił dalej:
- Wypowiesz je, zaklęcie zaprowadzi Cię do tego morza i wtedy musisz się w nim zanurzyć. Cała, prawie tonąc. Dlatego jest to takie niebezpieczne. Tylko doświadczone osoby dają radę przejść, a ty mi na taką osobę nie wyglądasz.
Ale jest spostrzegawczy. Jestem tutaj od roku, ponad to nie znam całych Niebios, nie pamiętam wielu zaklęć i nigdy nie miałam poważnego starcia z wrogiem:
- Masz szesnaście lat?
Skąd on to wie? Ta sytuacja robi się coraz bardziej dziwna:
- Zgadza się. Nie skończone.
Uśmiechnął się, odwrócił i kierował dalej. Miałam teraz chwilę dla siebie. Musiałam dokładnie przemyśleć, co wybrać. Każda osoba w wieku szesnastu lat musi wybrać swoje stałe zamieszkanie. Ziemia czy królestwo niebiańskie. Miałam wielki dylemat. Kocham całą sobą Niebiosa i mojego dziadka. Uwielbiam spędzać czas z Jaydenem. Znów na Ziemi są moi opiekunowie, moja kochana przyjaciółka. Gdy wybiorę Niebiosa zniknę z pamięci ludzi mieszkających na Ziemi i odwrotnie, a ja nadal to wszystko będę pamiętać. Strasznie trudna decyzja.
Zaczęłam się niecierpliwić. Myślałam, że to będzie chwila:
- Wybacz, to aż tak daleko są te góry Nadziei?
Zaśmiał się i spoglądając w lusterko odpowiedział:
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.
Jestem osobą niecierpliwą, podobno mam to po ojcu. Zresztą nie mogę tego potwierdzić. Zaczęłam się okropnie nudzić, ponieważ jechaliśmy przez wielkie równinne tereny, na których nie rosło nic innego tylko trawa. Zauważyłam, że Pluton zaczyna mi się przyglądać. Kolejne jego dziwne zachowanie. Jednak Jayden nigdy nie wspominał mi o takich równinach. Przez nie chyba nie jedzie się do Morza Nieszczęść. Zdenerwowałam się i wyczułam zagrożenie. Moja intuicja podpowiadała mi abym uciekała stąd jak najszybciej. Nie wytrzymałam:
- Na pewno jedziemy w dobrą stronę?
Zauważyłam, że zaczął nerwowo się poruszać. Jego twarz nie była już taka przyjemna jak wcześniej, jego urok osobisty jak by wyparował i wtedy poczułam wcześniej nie towarzyszące mi uczucie. Lęk, strach, niepewność. Sama nie wiem jak to nazwać. Dosłownie po paru sekundach momentalnie zahamował:
- Abbie Boscawen. Córka Menteusza I, króla Niebios, oprócz Mormendi. Wysoka blondynka o ślicznych oczach i młodziutkiej twarzy. Szesnastolatka z Ziemi. Wszystko się zgadza, prawda?
Moje serce zaczęło bić szybciej. Zaczęłam nerwowo przemieszczać się po tylnich siedzeniach tej głupiej mikrówki. Poczułam strach przeszywający moje ciało:
- Zaufałam Ci.
Na jego twarzy ukazało się zdziwienie i zafascynowanie:
- Nie uczono Cię, jak wyglądają taksówkarze? Komu wierzyć? I że nigdy nie mówi się prawdy? Kochana, tutaj górują czary, nie jak na Ziemi.. policja, strach, więzienie. Tu wygrywa najlepszy, rozumiesz?
- Czego ode mnie chcesz?
Zapytałam nerwowo. Zauważyłam, że drzwi są otwarte. Ucieszyłam się, lecz próbowałam tego nie ukazywać. Moja intuicja mnie nie zawiodła, po raz pierwszy:
- Wybierałaś się do wszechmocnego Diremora, prawda? Nawet nie musisz potwierdzać. Pewnie wiesz, że jesteś od niego potężniejsza. Może w przyszłości tak, ale teraz jesteś za mało doświadczona. Cóż z tego, jeżeli zaraz umrzesz.
- Nie mógł tego zrobić osobiście, tylko wynajmował jakiś gburów?
Zdenerwował się i to konkretnie:
- Jeszcze śmiesz mnie obrażać? Mam dwadzieścia pięć lat a ty zaledwie szesnaście. Więc nie pozwalaj sobie.
- Nie rozumiem tutaj czegoś.
- Wiesz dlaczego twoja matka umiera? Bo w wieku szesnastu lat przejmiesz jej moc. Diremor chciał tego uniknąć po przez uwięzienie Cię na Ziemi, ty jednak wróciłaś. Stajesz się silniejsza, jeszcze kilka lat prac nad twoimi umiejętnościami i możesz dorównać jego siłom. To się jednak nie stanie, postanowił Cię zabić. Przed szesnastymi urodzinami.
- W takim razie, mama odzyska moc i pokona go.
To było logiczne, chyba:
- Nic nie rozumiesz.
Zaśmiał się podle. Coś działo się z mikrówką odwrócił się i wtedy wybiegłam z taksówki jak najszybciej! Biegłam przed siebie.. ile miałam sił w nogach usłyszałam tylko odgłos trzaskających drzwi i wtedy usłyszałam głos mojego przyjaciela, stanęłam, odwróciłam się i ujrzałam Jaydena walczącego z Plutonem. Nie mogłam zostawić go samego. Nie wybaczyła bym sobie tego. Zawróciłam i pobiegłam w ich stronę, wyjęłam różdżkę z kieszeni, jednak Pluton był szybszy...
~ ..ciąg dalszy nastąpi
***
: )) fajny post
OdpowiedzUsuń